Do oberży nie zachodziliśmy, zaciekawił nas otwarty budynek przypominający murowaną stodołę. W głębi coś świeciło odbijając słoneczne promienie. Oczywiście weszliśmy do środka i zamurowało nas ze zdziwienia.
Powozy, stojące w rzędach i pełno akcesoriów wokół. Niektóre podwieszone. Ciasnota i wielość okazów powodowała, że poruszać się można było tylko nielicznymi ścieżynkami.
W każdym powozie sympatyczne detale. Meloniki, zdjęcia, parasole. Wszystko w dobrym stanie, tylko brać i wsiadać do powozu żeby poczuć dokładniej smak epoki.
Muzeum to zbyt wygórowana nazwa, niemniej jednak kolekcja imponująca. Szczególnie jak zestawimy ją z miejscem - boczna droga, na skraju niewielkiej wioski w sercu Prowansji. Ale to zestawienie dodaje temu miejscu uroku.
Szczególnie, że wrażenia ze zwiedzania możemy uzupełnić na miejscu pysznym i niedrogim posiłkiem w typowej prowansalskiej oberży.
Do dzisiaj żałujemy, że nie mieliśmy czasu na nocleg opodal i na dłuższe rozkoszowanie się niecodziennym miejscem, ale zapraszamy entuzjastów takich klimatów do wyjazdu do Prowansji. W planie na pewno znajdzie się to miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz